Witamy,

Jeśli wszedłeś na tego bloga to prawdopodobnie:

a) jesteś naszą rodziną lub znajomym i chcesz wiedzieć co z nami się aktualnie dzieje,

b) jesteś tak jak my zainteresowany motocyklami lub szalonymi wyprawami po świecie,
c) kliknąłeś przycisk „następny blog” i tutaj Cię właśnie przerzuciło;)

Jeśli szukasz na tym blogu informacji jak wygląda organizacja podobnych podróży lub chcesz poczytać o naszych przygodach to dobrze trafiłeś. Znajdziesz tutaj też trochę zdjęć z miejsc, które odwiedzamy.
W 2011 z sukcesem ukończyliśmy crazy-moto trip roboczo nazwaną Gruzja 2011 :) Gruzja był to kraj docelowy naszej podróży ale zawsze wychodzimy z założenia, że sama droga jest celem. Do tej pory 2012 rok to Bośnia i Hercegowina a teraz juz zrodził się pomysł na ... Trzymajcie kciuki!

Tutaj znajdziesz naszego nowego bloga szlaki swiata.

środa, 8 lutego 2012

Elefantentreffen - Zlot Słoni

Jak wiadomo jeżdżę namoto od niedawna. Jednak motocykl pochłonął mnie do reszty. Zimowy zlot słoni jest to cykliczna impreza, hmm chyba świrów, bo jak można inaczej nazwać ludzi, którzy przy minosowych temperaturach śpią w namiotach siedzą przy ognisku i nic tylko jedzą i "rozmawiają"? Aha, Ci wszyscy świrusy przyjechali na motocyklach. Jak tylko się dowiedziałem, że Leon z forum tam znowu jedzie to nie mogłem sobie wyobrazić lepszej okazji na wyjazd do Niemiec. Wyjazd o 6:30 rano w czwartek, punkt zborny to stacja w Ząbkowicach Śląskich. Na miejscu czekali już bywalcy 7 wcześniejszych zimowych zlotów, Grzesiek (BMW GS1200), Spozo (BMW GS800) i Golfik (BMW GS800).

Po chwili dojeżdża Leo (Suzuki DR800 z koszem). 


Jesteśmy w komplecie i ruszamy przez Kudowę, Pragę i na południe w kierunku niemieckiego Passau. Pogoda idealna, słoneczko -4 st C, droga czarna. Chyba wzbudzamy niemałą sensację. Wyobraźcie sobie, że idziecie w szaliku, czapce, opatuleni po oczy, bo pizga lekko, a tu banda 5-ciu motocyklistów przejeżdża przez miasto z uśmiechem na twarzy (tzn. ja się domyślam, że wszyscy byli uśmiechnięci bo pod kaskiem i kominiarką trudno coś dojrzeć). Dojazd zajął nam 9 h.


Po drodze miałem klasyczną parkingową wywrotkę. A na miejscu, jak przed bitwą.


Buchające namioty, ryk maszyn, wszyscy pełni energii! Dostałem bilet wstępu z numerem 1571. Trzeba teraz wśród tłumu i śniegu znaleźć miejscówke na 4 namioty.

Niestety Leon wybrał ekstra przejazd. Jest błoto, sporo błota. Ja podekscytowany słysze tylko krzyk "mehr gas, mehr gas". No i odkręciłem mehr gas i gleba.


Jeszcze jeździliśmy 0,5 h w błocie błocie i jesteśmy na miejscu. Łopaty w rękę i kopiemy. Po 3 h namioty rozbite, ognisko płonie, a przełęczówka rozgrzewa nie tylko umysł :) (dzięki Grzechu).

 










Na zlocie cuda na kiju. Czego tam nie było, popatrzcie sami.




W piątek dojechał do nas RedDog (Suzuki DR800), więc jest nas sześć osób. Temperatura w granicach -4 st C. Rozgrzewają nas dobre humory i przełęczówka. W sobotę syte śniadanko i w drogę.



Po przejechaniu przełęczy rozdzielamy się. My z RedDogiem wracamy ile sił do Wrocławia, chłopaki robią nocleg po drodze. W marcu w czasopiśmie Motovoyager ukaże się relacja z naszego wyjazdu oczami LEO.  Polecam z góry tutaj przedsmak Nasza droga powrotna, po rozdzieleniu się, była baaardzoo długa. Było zimno, ciemno i świetnie. O 22:00 po 9.5 h jazdy dojechaliśmy do celu. Na termometrze -4.5 st. C. Rano umyć maszynę z soli i niech czeka do następnych wojaży. A będzie jeszcze ich kilka w tym roku.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz