Witamy,

Jeśli wszedłeś na tego bloga to prawdopodobnie:

a) jesteś naszą rodziną lub znajomym i chcesz wiedzieć co z nami się aktualnie dzieje,

b) jesteś tak jak my zainteresowany motocyklami lub szalonymi wyprawami po świecie,
c) kliknąłeś przycisk „następny blog” i tutaj Cię właśnie przerzuciło;)

Jeśli szukasz na tym blogu informacji jak wygląda organizacja podobnych podróży lub chcesz poczytać o naszych przygodach to dobrze trafiłeś. Znajdziesz tutaj też trochę zdjęć z miejsc, które odwiedzamy.
W 2011 z sukcesem ukończyliśmy crazy-moto trip roboczo nazwaną Gruzja 2011 :) Gruzja był to kraj docelowy naszej podróży ale zawsze wychodzimy z założenia, że sama droga jest celem. Do tej pory 2012 rok to Bośnia i Hercegowina a teraz juz zrodził się pomysł na ... Trzymajcie kciuki!

Tutaj znajdziesz naszego nowego bloga szlaki swiata.

wtorek, 28 czerwca 2011

WROCŁAW

I tak kończy sie nasza wyprawa. Podsumowanie wyjazdu i statystyki i wiecej zdjec juz niedlugo.
Dziekuje za trzymanie kciukow i aktywna obserwacje jednak to jeszcze nie koniec ... Śledźcie nas nadal :P

 Madzia i Łukasz

poniedziałek, 27 czerwca 2011

sobota, 25 czerwca 2011

Rzeszow

Cala noc leje, rano leje. Decydujemy sie na wyjazd - nadal leje. Jak sie okazalo juz do granicy w Korczowej leje.
Gdzieś na dalekiej wsi jestesmy jak lody na patyku - nieruchawi i zimni. Parzymy herbate i podchodza miejscowi dwaj pijaczki i zagaduja "dzien dobry". Zapraszaja do siebie. Wlasciciel domu mieszka skromnie ale ma dobre serce. Mieszkal kiedys pod Gorzowem Wlkp. i mowil dobrze po polsku.
I w droge byle do granicy. Przejście w Korczowej wzorowe. 1h jestesmy w Ojczyźnie.












NOCLEG: 25 zł ppn - schronisko pttk Rynek

piątek, 24 czerwca 2011

Chocim i Kamieniec Podolski

Do Chocimia nie dojechalismy od razu. Bylo jedno miedzyladowanie w Edinet. Przyjemne miasteczko. Pojedlismy jak zwykle.
Upal, upal, upal.
Granica niby nie spektakularna ale nie obylo sie bez niespodzianek. Pan oznajmil nam, ze motocykl jest sprawdzany przez sam INTERPOL czy cos takiego. Czas mija i mija. Interpol nadal sprawdza. OK mozna jechac.
Zamek w Chocimiu okazuje sie nie zamkiem a forteca i jest mneijszy niz nam sie wydawalo ale warty odwiedzin. Polecamy i obieramy kierunek na kolejny zamek z trylogii Sienkiewiczowskiej - Kamieniec Podolski.









Znalezienie go nie bylo latwe poniewaz ludzie na Ukrainie, Moldawii i Gruzji nie znaja sie na mapie, odleglosciach i kierunkach. Dla jednego 100 m to tak naprawde 5 km, dla jednago do zamku trzeba jechac za miasto, a dla drugiego trzeba jechac do centrum, a "haraszawa droga" to blotniste bagno.
Przybylismy, zobaczylismy i ucieklismy zaczelo padac.









Niestety niezbyt daleko. Moto zgasl na dobre. Szybka decyzja skonsultowana z miejskim zlotnikiem - rozkrecamy gaznik. 2h i po sprawie ale juz myslimy o spaniu. Miejscowka wyborna - prochownia zamkowa.

 









NOCLEG: namiot; 0 zł

środa, 22 czerwca 2011

Kiszyniow

Dojechaliśmy po 22. Pierwszy lepszy hostel i bierzemy. Jak tylko rozpoznam jaka jest jego nazwa napisze, zeby go omijac.

Chcielismy zwiezdzic miasto i wg wskazowek miejscowych zamist do centrum dojechalismy do rogatek miejski. Sral ich pies... obedzie sie bez zwiedzania i jedziemy dalej.











PS. hostel nazywal sie Chisinau Hostel na ul Arborilor 5/4 - 340 MDL 2os./noc 

Dzien tysiaca granic

To byl dzien, tj. sroda 22.06.
Prom przybyl do portu po 8, wczesniej zaloga zaprosila na sniadanko. Od 8 czekamy w recepcji statku na jakas komisje. Czekamy, czekamy, opalamy sie, obserwujemy, czekamy. Po 4h jest pieczatka w paszporcie i teraz wyjazd. Czekamy az wagony wyjada, czekamy, czekamy, wyjezdzamy. Pierwszy celnik patrzy na motory zbiera dokumenty i szepce 10$ za moto. Nie placimy, i chodzimy od pokoju do pokoju, od budynku do budynku i zbieramy pieczatki. Ci co placa rowniez biegaja z nami wiec po co przeplacac. Koles, ktory proponowal te 10$ juz go wiecej nie spotkalismy. 5 lub 6 pieczatek i punkt 14 wyjezdzamy.









Kierunek Moldawia. Niestety obieramy kierunek na ta inna Moldawie - nadniestrzanski rejon. Znow granica. Pan nas bierze na strone i mowi ze moze nas wpuscic a moze nie wpuscic i to zalezy od niego. To my kulturalnie "to nas wpusc albo nie wpuszczaj". Przepychanka slowna z panem celnikiem trwa pol godz. Uznal nas za ektremalnie niemyslacych ludzi, ze nie szczailismy, ze chce kase. Rzucil ze zlosci papierami i jestesmy w tym dziwnym kraju.  c.d.n













Już jesteśmy u progu Mołdawii, tej prawdziwej, a tu pan milicjant wyskakuje i prawi żem złamał przepis. Rzeczywiście była nawrotka na zakazie. Zaczynamy sie targować. Jego cena wywoławcza 250 dolców, moja 0. Po tej nierownej walce skonczylo sie na 15$ i kilkunastu bulgarskich lejach (taki ze mnie negocjator). Jeszcze trzy budki graniczne i minieciu chlopakow z kalaszami jestemy w Moldawii. Zostala chwilka do Kiszyniowa.

Życie na promie

Jak to bylo na tym promie.









Jak juz wyplynelismy z portu to zaczela sie wegetacja. Trzeba przejsc na tryb od posilku do posilku czyli 8.00 dalej 13.00 i 18.00. Jeszcze byla dodatkowa atrakcja zejscie do maszyn :) Polegalo to n a tym, ze schodzilismy do motocykli i tak sobie patrzylismy na nie. Zdazylo sie tez zalapac na czacze u "tirowcow".









Dlaczego pisze w liczbie mnogiej. Caly rejs spedzalismy w grupa ze Slaska, czy Oni  z nami spedzali ten rejs. Polowa z nich to choperowcy, ale to mili ludzie. Na tyle mili ze jest plan razem jechac do Kiszyniowa. W tych tzw zejsciach do maszyn trafil nam sie poczestunek samogonem "czacza" - tez atrakcja. I tak do środy rano ...










PROM: 250$ moto + 350$ 2os.
Prom odływa w każdą niedzielę wieczorem ale odprawa jest w poludnie.

niedziela, 19 czerwca 2011

Odprawa











Za blisko 2 godzinki jedziemy sie odprawic. Pewnie potrwa to kilka godzin. Niby nic ale dzis caly czas pada :(.










Na promie bedzie jeszcze grupa 7 motocyklistow z Polski wiec moze nuda nas nie zabije :)
Do uslyszenia za 3-4 dni.

piątek, 17 czerwca 2011

Koniec glosowania

Musimy rozczarowac wszystkich tych co glosowali na 3! Wracamy promem. Cena koszmarna ale co tam. Szybko w glowie narodzil mi sie plan na nowa droge. Pakujemy sie na prom w niedziele o 11 ale kiedy wyplynie z portu nie wiadomo. Bedzie na nim jeszcze 6 innnych motocykli z Polski :)
Plan prosty: po odprawie kierujemy sie na Moldawie i Kiszyniow. Pozniej znow Ukraina i "nasze" zamki Chocim i Kamieniec Podolski a w Polsce sie zobaczy (wkoncu mamy mnóstwo czasu).
Dzis z Gori do Batumi spokojna jazda z milymi akcentami.











PS. (mała prywata) Doris zbieraj kasę ;)

czwartek, 16 czerwca 2011

Kazbegi i Gori

Ten dzien zapamietam baardzo dlugo. Zbieranie sie z hostal w dalsza droge szlo bardzo opornie. Juz o 11 bylismy na wylocie na Droge Wojenna (do Kazbegi). Troszke pokrazylismy po okolicy poniewaz drogowskazy gdzies zaginely :) o zerwanych srubach od stelaza, urwanej branzolecie od zegarka, podartej kurtce i rekawiczkach nie wspomne ... i o krowach, ktore sa wszedzie.











Mscheta - ladne miasteczko, kilka fotek i grore, gore i ... koniec drogi. Deszcz i decyzja nawrotka do Gori. I tu zaczela sie przygoda. Amorek zrobil sie bardzo miekki (chyba od tego zarcia) i jak nie pierdut. Stelaz na kufry. Jedziemy dalej - widocznie polamany wspornik nie byl potrzebny. Gori, hopa i kolejny pierdut. Niby tylko wyrwane sruby od kufra ale sruby sie koncza. Gori, nic ciekawego, ponure, nawet pomnik Stalina usuneli natomiast ludzie zyczliwi i pomocni :)









Hotel i spac.
NOCLEG: 60 GEL pokój - hotel Turist w centrum

środa, 15 czerwca 2011

Co dalej??

Trzeba powoli myslec o powrocie :( ale przed tym Droga Wojenna i maly spacer w gory.
Myślimy o dwoch drogach do Polski.
Jeżeli chcecie aby dwojka dzielnych, szalonych dziwakow jezdzacych na ponad 20 letnim motocyklu wrocila na kolach przez Turcję wyślijcie komentarz o treści 1, a jezeli statkiem przez Ukraine wyslijcie komentarz o tresci 2. A może w ogóle maja nie wracac - 3 w komentarzu.

Tibilisi cd.

Krotko i na temat. Chodzimy patrzymy i zwiedzamy stolice i jak  zwykle sie objadamy.











wtorek, 14 czerwca 2011

Tbilisi, Gruzja

Zmokliśmy jak kurczaki. Moj Kurczak-Madzia mial powazne problemy wdrapac sie na motocykl bo ... nozka byla sliska :)
Zanim zaczelo lac zdazylismy sniadanic z Witkiem i Anita i zwiedzic skalne miasto Wardzia. Pelni entuzjazmu juz o 7 rano bylismy zwarci i gotowi na podboj skalnego miasta. Kto by pomyslal ze oni wszyscy śpią
do 10 !!



















Dojazd do miasta w pelni asfaltowy i szybki. Spowalnialy nas krowy, ktore sa wszedzie.
Obchod Skalnego Miasta i kilku klasztorow. Pozegnalne usciski i w droge do Tblisi.










NOCLEG: Rover Hostel; 25GEL ppn

poniedziałek, 13 czerwca 2011

w drodze do Wardzi, Aspindza, Gruzja

Plan byl bardzo prosty. Przejechac przez przelecz 2030m npm prosto do Wardzi, skalnego miasta. Droga na mapie koloru czerwonego, tutejsi mowia, ze harosza i do przejechania 160km czyli 3-4 godzinki, pelna rekreacja.









Sniadanko w przydroznym sklepiku wiejskim, iscie krolewskie. Widoczki piekne. Im wyzej, tym asfalt powoli sie konczyl, mielismy duzo zabawy z jazdy, pot, krew i lzy. Asfalt juz dawno sie skonczyl, a my jeszcze nie mamy 1500m npm. Nadjechala marszrutka i Madzia szybko zmienila srodek transportu (moglem teraz odkrecac manetke do konca :)). Po przejechaniu przeleczy marszrutka skonczyla swoj bieg i wtedy pojawili sie ONI !! Anita i Witek terenowka, ktorym przekazalem Madzie juz do konca naszej drogi :)













Pomimo, ze ciagle jechalem sam, droga w dol nie byla latwa. Dwa strumienie mnostwo blota. Po 7h od Batumi czas napic sie piwka ze znajomymi z Gdanska. Dzis nie osiagnelismy celu, ale jak zwykle objedlismy sie jak baki ...
NOCLEG: pensjonat; 20GEL ppn

niedziela, 12 czerwca 2011

Batumi, eh Batumi... gdzie te pola herbaty?

 Dzis rano jechalismy do granicy TR-GEO. Szybko I sprawnie poszlo- zadnej lapowki choc bylo o krok. Batumi jest 15km od granicy, Hostel Batumi na ulicy Noe Zhordanai 18 polecamy cena 20gal/os/noc. Jak w Turcji widzielismy na zboczach na wybrzezu same herbaciane pola I Cay Fabrykasi ( fabryki herbaty) , tak w Batumi I okolicy nie ma ani ciut. Cos te Filipinki scieme wala. Ale za to ulica Marii I Lecha Kaczynskich jest.




Jutro Wardzia. Dalej do Tbilisi.
NOCLEG: hostel Batumi; 20GEL ppn

sobota, 11 czerwca 2011

poprzez gory i lasy do Of, Turcja

Na dalsza podroz wyruszylismy z Haiko – jechal akurat w te sama strone, tylko ze on dalej do Mongoli (czas jego wycieczki nieokreslony). Z Kapadocji do Salur (okolice Erzincan) zajelo nam caly dzien 420km i znow poszukiwania upragnionego miejsca na camping. Tym razem zdalismy sie na intuicje Niemca.  Piekna polana na wysokosci 1500 m.n.p.m – musialo byc zimno I padac nie ma bata. I padalo… i rano tez padalo…











Ruszylismy we troje dalej w kierunku Bayburt, tam niestety pozegnalismy sie z Heiko i my w kierunku Of/Cyankara a on na Trabzon.











 I tutaj zaczely sie prawdziwe schody. Droga docelowa prowadzila przez przelecz 2300m.n.p.m. na mapie piekna zaznaczona na zolto szeroka droga prosta jak drut, a w rzeczywistosci bez asfaltu, rozjezdzona, kamienista gorska sciezka we mgle z nawisami sniegu w niektorych miejscach. Okolo 80km w  cztery godziny – musialam schodzic z motoru na kazdym zakrecie.  Udalo sie chyba cudem zjechac na druga strone do wybrzeza .




Of to chyba najgorsze miasto na wybrzezu jakie moglismy wybrac. Nasze zezowate szczescie. Jeden Hotel w miescie Hotel Vadi – niezly standard i cena, ludzie neisamowicie uprzejmi  - opilismy sie czaju chyba za cala Turcje i jeszcze trocheJ ale poz tym nei ma tam nic ciekawego, nawet kawalka plazy czy bulwaru nic nic nic smutno i deszcz dalej padal…











NOCLEG: hotel Vadi; 50TL

czwartek, 9 czerwca 2011

Kapadocia dzien ??

Wyruszyliśmy z Istanbulu w strone Ankary. Minelismy ja z pyty:) wielkim lukiem zeby dojechac po prostu jak najdalej w glab Turcji w strone Kapadocji. Mielismy na liczniku dziennym ponad 400km wiec zaczelismy rozgladac sie za jakims miejscem dobrym na rozbicie namiotu. Skoro w kolo wiele opustoszalych stacji benzynowych nasze szare komorki zaczely sie wyterzac w celu podbicia jednej z nich jako naszej bazy noclegowej  - Keskin to jest to! opuszczona nieco jak sie wydawalo stacja benzynowa okazala sie calkiem ruchliwym miejscem - dwoch mezczyzn i maly chlopiec. Chlopiec - Maslom Ates - lat okolo 8-9 zaczal sie szybko i ochocza zaprzyjaźniać  - pomogl rozbic namiot a jak dostal batonika i flage to nawet kolacja poczestowal :)












No i z rana wyruszylismy dalej w strone Goreme park czyli Kapadocji. Udalo sie dotrzec na miejsce okolo 10. Goreme camping swiecil pustkami wiec rozbilismy sie w wybranym miejscu (w cieniu jak sie nam wydawalo - o 7 rano okazalo sie ze jest w pelnym sloncu i nie da sie spac juz dluzej). Temperatura ponad 30C - w sam raz na chodzenei po skalkach:) open air museum, Urgup, wielblad z kamienia, sterczace peniski, kilka swiatyn wykutych w skale itp


























O Haiko z Hamburga bedzie potem












NOCLEG w GOREME (Kapadocja): pole namiotowe; 20TL
NOCLEG w drodze: namiot; 0zł