Witamy,

Jeśli wszedłeś na tego bloga to prawdopodobnie:

a) jesteś naszą rodziną lub znajomym i chcesz wiedzieć co z nami się aktualnie dzieje,

b) jesteś tak jak my zainteresowany motocyklami lub szalonymi wyprawami po świecie,
c) kliknąłeś przycisk „następny blog” i tutaj Cię właśnie przerzuciło;)

Jeśli szukasz na tym blogu informacji jak wygląda organizacja podobnych podróży lub chcesz poczytać o naszych przygodach to dobrze trafiłeś. Znajdziesz tutaj też trochę zdjęć z miejsc, które odwiedzamy.
W 2011 z sukcesem ukończyliśmy crazy-moto trip roboczo nazwaną Gruzja 2011 :) Gruzja był to kraj docelowy naszej podróży ale zawsze wychodzimy z założenia, że sama droga jest celem. Do tej pory 2012 rok to Bośnia i Hercegowina a teraz juz zrodził się pomysł na ... Trzymajcie kciuki!

Tutaj znajdziesz naszego nowego bloga szlaki swiata.

niedziela, 1 lipca 2012

Ku przygodzie


"Najważniejsza jest podróż. Cel jest zawsze marzeniem. I być może prawdziwego celu nie da się osiągnąć."

Blog o naszej podróży nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak...


Euro 2012 - Kijów

Zgodnie z zasadą, że "razem tworzymy historię", postanowiliśmy pojechać do Kijowa na mecz ćwierćfinałowy Euro2012. Jak się okazało był to mecz Anglia-Włochy, ale od początku.
To była dziwna podróż. Na początku brzmi całkiem poważnie "do Kijowa" (około 900km w jedną strone), a wybraliśmy się jak do Zamościa. Zminimalizowaliśmy bagaże i nastawiliśmy się tylko na dobrą pogodę więc na przebranie tylko krótkie spodenki i T-shirt. Oczywiście namiot tez wzięliśmy bo na Ukrainie jak wiadomo rozbić się wszędzie można.
Coś jest w tej Ukrainie takiego co przyciąga. Lekki folk, klimat, góry, morze, równiny, absurd i dziewczyny. To była nasza 5ta wizyta w kraju Bohdana Chmielnickiego i gorących feministek ;), ale Kijów po raz pierwszy.
Droga na początku szła jak krew z nosa, Poznań-Bełchatów = deszcz, deszcz, deszcz. Bełchatów-Zamość już poszło sprawniej sympatyczniej. Nocleg w hostelu i wio na Ukrainę. Jeszcze tylko 500km i już w stolicy. Po drodze spotykamy Michała, niesamowicie pozytywna postać, sympatyczne spotkanie. Pozdrowienia.


Kijów.
Cytując klasyka "mają rozmach skur...". Przeogromne miasto, 5mln ludzi. Aby oddać ogrom tego miasta, warto wspomnieć, że aby dojechać do Vitalija i Olyi (nasz nocleg) potrzebowaliśmy prawie 4h w samym Kijowie !!!




Atmosfera w mieście niesamowita, miszanka narodowości. Wszyscy sympatycznie nastawieni, śpiewają w swoich językach. Oczywiście trzeba było też zaznaczyć swoja obecność wyśpiewując "Nikt nam nie powie, że nas nie było w Kijowie" w dużej grupie biało-czerwonych  kibiców. Mecz trafił nam się długi i ciekawy.


 Nazajutrz rura do Polski. Moto chyba wie, że idzie w odstawkę ponieważ 100km przed Kijowem zepsuł się: guzik startera, rozrusznik, prawdopodobnie coś z zaworami bo na wolnych obrotach zarzucał tak mocno spalinami i dymem, że aż w gardło gryzło. Na większych prędkościach już było lepiej (nawet spalanie spadło:)). No ale każda przerwa musiała być przemyślana bo nie było łatwo za każdym razem odpalać go z pychu. Co zrobisz, trzeba jechać dalej. I tu rodzi mi się głębokie przemyślenie nt. posiadania takiego sprzęta. Non stop się coś psuję i to jest denerwujące, ale z drugiej strony pomimo tego ciągle jedzie :D.
No cóż wróciliśmy po dwóch dniach jazdy, moto do garażu a my już spakowani do kolejnej przygody. 

wtorek, 29 maja 2012

już niedługo...

...ruszy nowy blog dedykowany największemu (jak dotychczas) naszemu projektowi.
Lecimy na Karaiby z biletem w jedną stronę  :D. Przygotowania idą pełną gębą.

 Wypatrujcie nas na dolnośląskim niebie 2-go lipca o godzinie 8:24


PS. dobre rady mile widizane ;)

sobota, 5 maja 2012

znowu Bratyslawa

Niestety nieudane podejscie pod Bratyslawę - camping okazal sie juz platny. Jedziemy dalej tuz przed Brnem zrezygnowalismy jednak ze spania na poligonie i trafilismy do zajazdu u Janickov ;)



Do Nysy to juz mamy rzut kamieniem. Obiad rozplywa sie w ustach...

Znajomi we Wrocławiu powitali nas serdecznie:) pozdrawiamy.

Wroc-Pzn to juz deser.





Nasze poczynania w samej  Bosni i Hercegowinie:




piątek, 4 maja 2012

dluga droga do domu

Sarajevo, Wodospad Kravica,













Mostar,











Madjugorje,











 Hercegovinskie wielkie nic,










Dubrovnik,

Nocleg na plazy,grillowanie,



znowu Bosnia, piekne widoki,



Bihac ... to juz za nami... teraz Zagrzeb. a przed nami droga do domu.

wtorek, 1 maja 2012

Przez trawnik pod piramidy i do Sarajeva

Wyjazd z campingu i na off road w kierunku miejscowosci Travnik.









Krotka wizyta u miejscowych, na grilla zaprosili to nie wypadalo nie usiasc, sprobowac sera balkanskiego i cavapi, gdy mlode jagnie kreci sie na ruszcie az slinka cieknie...













W Travniku kawa w tygielku (papieros  w zestawie) na Plavej Vodzie i w droge. Bosniackie Piramidy tez juz mamy objechane fte i fefte ;)










Teraz jestesmy w Sarajevie idziemy na rekonesans...














poniedziałek, 30 kwietnia 2012

i znow post na szybko:)

Dzis wspaniala pogoda... ale do plazowanie a nie do jazdy na moto:) dlatego krecimy sie tu i tam. Po wczorajszym noclegu na pieknym campingu w Chorwacji dojaechalismy szybko do Bosni i Herzegowiny. Jestesmy, jak zwykle z niemieckimi kamperami, pod namiotem w miejscowosci Jajce. Tu powinno byc zdjecie wodospadu ale bedzie dopiero po powrocie. Jutro Sarajevo....















niedziela, 29 kwietnia 2012

przechyly i przechyly

Jedziemy wciaz na poludnie,wprawdzie droga cos nam nie idzie, bo wiatr dmie z boku albo z przodu albo z tylu albo we wszystkich kierunkach na raz. Balaton przywital upalem. Rybka smazona i chlup do wody. Teraz po kapieli w jeziorze z pelnymi brzuchami jedziemy dalej w strone... mcdonalda  po kawe, a dalej w kierunku na banja luke... oby do przodu.

David Husselhoff

sobota, 28 kwietnia 2012

Jedziemy do Bosni

jest wolne, pogoda wspaniala. jestesmy w drodze odcinek nr dwa mija niezle. jestesmy w okolicach znina w czechach. pupy i inne w dobrej kondycji... 

niedziela, 8 kwietnia 2012

Easy Camp Star 200

Zauważyliśmy, że czasami ludzie zaglądają na bloga wyszukując informacje nt. namiotu Easy Camp.
Postanowiłem opisać w krótkich słowach jak się spisuje owy namiot.
Po pierwsze jest to tunelowiec. Dlaczego nie wybrałem iglo nie umiem sobie teraz przypomnieć ale na pewno był jakiś ważny powód.
Kryteria zakupu to: - cena; - tunel; - jakaś jakość (waterproof 5000mg); - masa.
Namiot tylko na dwie osoby (rekord 7 osób na czas 10 sek.).
Namiot wg producenta ma lekko ponad 2kg i rzeczywiście jest megaśnie lekki, a na dodatek da się go zwinąć w mała paczuszkę. Wagę można obniżyć jeszcze stosując śledzie oraz stelaż Alu. Przedsionek ma taki aby pozostawić buty (wiadomo, że po ciężkim dniu lepiej nie wnosić obuwia do sypialni) i kuchenkę, i nic więcej. Zajmuje po rozłożeniu nie za dużo miejsca. Wytrzymał dwie noce ulewy i było środku sucho. W śniegu też dał rade.
Najlepszą jego cechą jest to, że pierwszy rozkłada się tropik a potem podwiesza się sypialnie. Pozwala to na niezmoknięcie sypialni podczas rozkładania/składania  namiotu w deszczu.
Wady zauważyłem dwie. Pierwsza to czas rozbicia. Samotnie trzeba liczyć 10minut, może kwestia techniki. Drugą wadą jest to, że nie jest samonośny. Nie przestawi się go po rozłożeniu. Jego konstrukcja nie pozwala też na rozbicie go na betonie (chyba że jest dużo kamieni w okolicy :D).
Z konkurencji rozważyłbym jeszcze HiTech Twin 2. Jego zaletą są dwa osobne wyjścia.
Miłego użytkowania.

wtorek, 13 marca 2012

Dziękujemy

Działo się, działo.

Po pierwsze dziękujemy za liczne przybycie. Mała sala pękała w szwach, tzn. pękła w szwach i organizatorzy otworzyli całą boczną ścianę. Atmosfera była bardzo gorąca.
 

Po drugie gratulujemy wszystkim prelegentom. Świetne pokazy mieli Joanna Sznajderska oraz Maciej Zborowski. 
PS. Jeżeli nocleg w Trójmieście to tylko hostel Mamas&Papas  http://www.mamas-papas.pl/


Na smaczek dla tych,którzy jeszcze nie wiedzą gdzie pojechać w wakacje. 


sobota, 25 lutego 2012

Zapraszamy na Kolosy

Jak najlepiej wykorzystać 23 dni urlopu? Kupić motocykl, nauczyć się na nim jeździć i pojechać do Gruzji. Azja wcale nie jest tak daleko...

Zapraszamy do Gdyni 09.03.2012 r. g. 20.20
Hala sportowo-widowiskowa Gdynia ul.Górskiego 9

Nasza Gruzja na festiwalu podróżników - przyjedź i posłuchaj!!! 





środa, 8 lutego 2012

Elefantentreffen - Zlot Słoni

Jak wiadomo jeżdżę namoto od niedawna. Jednak motocykl pochłonął mnie do reszty. Zimowy zlot słoni jest to cykliczna impreza, hmm chyba świrów, bo jak można inaczej nazwać ludzi, którzy przy minosowych temperaturach śpią w namiotach siedzą przy ognisku i nic tylko jedzą i "rozmawiają"? Aha, Ci wszyscy świrusy przyjechali na motocyklach. Jak tylko się dowiedziałem, że Leon z forum tam znowu jedzie to nie mogłem sobie wyobrazić lepszej okazji na wyjazd do Niemiec. Wyjazd o 6:30 rano w czwartek, punkt zborny to stacja w Ząbkowicach Śląskich. Na miejscu czekali już bywalcy 7 wcześniejszych zimowych zlotów, Grzesiek (BMW GS1200), Spozo (BMW GS800) i Golfik (BMW GS800).

Po chwili dojeżdża Leo (Suzuki DR800 z koszem). 


Jesteśmy w komplecie i ruszamy przez Kudowę, Pragę i na południe w kierunku niemieckiego Passau. Pogoda idealna, słoneczko -4 st C, droga czarna. Chyba wzbudzamy niemałą sensację. Wyobraźcie sobie, że idziecie w szaliku, czapce, opatuleni po oczy, bo pizga lekko, a tu banda 5-ciu motocyklistów przejeżdża przez miasto z uśmiechem na twarzy (tzn. ja się domyślam, że wszyscy byli uśmiechnięci bo pod kaskiem i kominiarką trudno coś dojrzeć). Dojazd zajął nam 9 h.


Po drodze miałem klasyczną parkingową wywrotkę. A na miejscu, jak przed bitwą.


Buchające namioty, ryk maszyn, wszyscy pełni energii! Dostałem bilet wstępu z numerem 1571. Trzeba teraz wśród tłumu i śniegu znaleźć miejscówke na 4 namioty.

Niestety Leon wybrał ekstra przejazd. Jest błoto, sporo błota. Ja podekscytowany słysze tylko krzyk "mehr gas, mehr gas". No i odkręciłem mehr gas i gleba.


Jeszcze jeździliśmy 0,5 h w błocie błocie i jesteśmy na miejscu. Łopaty w rękę i kopiemy. Po 3 h namioty rozbite, ognisko płonie, a przełęczówka rozgrzewa nie tylko umysł :) (dzięki Grzechu).

 










Na zlocie cuda na kiju. Czego tam nie było, popatrzcie sami.




W piątek dojechał do nas RedDog (Suzuki DR800), więc jest nas sześć osób. Temperatura w granicach -4 st C. Rozgrzewają nas dobre humory i przełęczówka. W sobotę syte śniadanko i w drogę.



Po przejechaniu przełęczy rozdzielamy się. My z RedDogiem wracamy ile sił do Wrocławia, chłopaki robią nocleg po drodze. W marcu w czasopiśmie Motovoyager ukaże się relacja z naszego wyjazdu oczami LEO.  Polecam z góry tutaj przedsmak Nasza droga powrotna, po rozdzieleniu się, była baaardzoo długa. Było zimno, ciemno i świetnie. O 22:00 po 9.5 h jazdy dojechaliśmy do celu. Na termometrze -4.5 st. C. Rano umyć maszynę z soli i niech czeka do następnych wojaży. A będzie jeszcze ich kilka w tym roku.