Ten dzien zapamietam baardzo dlugo. Zbieranie sie z hostal w dalsza droge szlo bardzo opornie. Juz o 11 bylismy na wylocie na Droge Wojenna (do Kazbegi). Troszke pokrazylismy po okolicy poniewaz drogowskazy gdzies zaginely :) o zerwanych srubach od stelaza, urwanej branzolecie od zegarka, podartej kurtce i rekawiczkach nie wspomne ... i o krowach, ktore sa wszedzie.
Mscheta - ladne miasteczko, kilka fotek i grore, gore i ... koniec drogi. Deszcz i decyzja nawrotka do Gori. I tu zaczela sie przygoda. Amorek zrobil sie bardzo miekki (chyba od tego zarcia) i jak nie pierdut. Stelaz na kufry. Jedziemy dalej - widocznie polamany wspornik nie byl potrzebny. Gori, hopa i kolejny pierdut. Niby tylko wyrwane sruby od kufra ale sruby sie koncza. Gori, nic ciekawego, ponure, nawet pomnik Stalina usuneli natomiast ludzie zyczliwi i pomocni :)
Hotel i spac.
NOCLEG: 60 GEL pokój - hotel Turist w centrum
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz