Na dalsza podroz wyruszylismy z Haiko – jechal akurat w te sama strone, tylko ze on dalej do Mongoli (czas jego wycieczki nieokreslony). Z Kapadocji do Salur (okolice Erzincan) zajelo nam caly dzien 420km i znow poszukiwania upragnionego miejsca na camping. Tym razem zdalismy sie na intuicje Niemca. Piekna polana na wysokosci 1500 m.n.p.m – musialo byc zimno I padac nie ma bata. I padalo… i rano tez padalo…
Ruszylismy we troje dalej w kierunku Bayburt, tam niestety pozegnalismy sie z Heiko i my w kierunku Of/Cyankara a on na Trabzon.
I tutaj zaczely sie prawdziwe schody. Droga docelowa prowadzila przez przelecz 2300m.n.p.m. na mapie piekna zaznaczona na zolto szeroka droga prosta jak drut, a w rzeczywistosci bez asfaltu, rozjezdzona, kamienista gorska sciezka we mgle z nawisami sniegu w niektorych miejscach. Okolo 80km w cztery godziny – musialam schodzic z motoru na kazdym zakrecie. Udalo sie chyba cudem zjechac na druga strone do wybrzeza .
Of to chyba najgorsze miasto na wybrzezu jakie moglismy wybrac. Nasze zezowate szczescie. Jeden Hotel w miescie Hotel Vadi – niezly standard i cena, ludzie neisamowicie uprzejmi - opilismy sie czaju chyba za cala Turcje i jeszcze trocheJ ale poz tym nei ma tam nic ciekawego, nawet kawalka plazy czy bulwaru nic nic nic smutno i deszcz dalej padal…
NOCLEG: hotel Vadi; 50TL
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz